Zrobiłam porządki z aplikacjami na tablecie. Nazbierało się tych głupot tyle, że praktycznie żadna apka nie chodziła stabilnie. Po kilkominutowych rozważaniach odinstalowałam Feedly*.
Nie czytam blogów. W rzeczonym Feedly uzbierało mi się ponad 300 postów do przeczytania, a najstarszy miał lipcową datę. Kiedyś głównym powodem, dla którego spędzałam czas w internecie było czytanie wpisów na ulubionych blogach. Teraz mam kilka, na które zaglądam od czasu do czasu, ale nie czekam już z takim utęsknieniem na nowe wpisy. Być może takie wyznanie nie przystoi osobie, która sama pisze bloga z myślą o tym, by ktoś go w ogóle czytał, ale znalazłam się w takim punkcie, że wystarczą mi własne doświadczenia, by zainspirować się do działania. Nie czytam o minimalizmie, bo po tych paru latach upraszczania chyba już wiem, z czym to się je. Nie czytam blogów parentingowych, bo po roku bycia mamą mniej-więcej ogarniam temat. Moda i kosmetyki nie interesują mnie już w takim stopniu jak kiedyś. Gdy tylko mam wątpliwości na jakiś temat, szukam przepisu czy recenzji wpisuję konkretny temat w wyszukiwarkę i zawsze znajdę jakiś odnośnik na ciekawego bloga. Wystarczy.
Nie czytam blogów, czytam książki. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam czas, by spokojnie zatopić się w lekturze. Dzięki temu, że spanie Mai w ciągu dnia uległo poprawie, mogę czytać. Zaczęłam od mojej ukochanej trylogii “U.S.A.” Johna Dos Passosa, którą odkryłam kilka dobre lat temu w bibliotece, a potem kompletowałam przez kilka miesięcy szukając po antykwariatach, bo z niezrozumiałych dla mnie przyczyn nie można jej dostać w księgarniach. Cała powieść opisuje historie zwykłych (i niezwykłych) Amerykanów żyjących na przestrzeni ulubionych przeze mnie lat – począwszy od 1900 roku, kończąc na Wielkim Kryzysie z lat 30. Historie te przeplatane są urywkami z gazet z tamtych lat (i są to moje ulubione fragmenty) oraz życiorysami wybitnych amerykańskich osobistości, które miały wpływ na losy USA z początku XX wieku. No i tak sobie czytam już trzeci, ostatni tom i odczuwam ogromną przyjemność. Nie mam takiego poczucia straconego czasu, które od czasu do czasu towarzyszy mi po zbyt długim surfowaniu w internecie.
Po internetowym odwyku jakiś czas temu w ogóle ograniczyłam bezmyślne buszowanie w sieci i czas w niej spędzony. Zresztą, ostatnimi czasy w ogóle zreorganizowałam plan dnia stawiając na aktywność sportową i życiową z domieszką tej słynnej uważności. Dzięki tym zmianom o dziwo mam więcej energii do działania, chęci życia własnym życiem. Jakoś tak w ciągu kilku lat z “nolife’a” ewoluowałam do postaci babki żądnej świadomego życia. To nie jest tak, że uważam czytanie blogów za coś złego, po prostu sama już nie znajduję w nich inspiracji do działania. Motywację znajduję gdzie indziej, poza siecią.
Nie czytam blogów, wychodzę na spacer.
* aplikacja do czytania blogów na bazie RSS.
Dobre podejście i zmiana, ale powiem Ci, że czasami warto zrobić sobie odwyk od Internetu. Osobiście nie odwiedzam więcej blogów, niż te, które posiadam na liście do codziennego czytania – około 20 blogów. Inne odwiedzam, kiedy rzuci mi się w oczy przy okazji coś ciekawego.
20 blogów to już sporo, ja ostatnio zredukowałam do bodajże 10, może 12, a to i tak dość sporo biorąc pod uwagę, że większość aktualizowała się co dwa dni. Można zebrać niezłą listę do czytania :)
Widzę, że jesteśmy na podobnym etapie :) ja korzystam głównie z Bloglovin, ale ostatnio bardzo rzadko w ogóle otwieram tą aplikację, zazwyczaj kończy się na szybkim ogarnięciu tytułów, stwierdzenia “Nic nowego” i wyłączeniu apki. Najulubieńsze blogi oczywiście wciąż odwiedzam, ale wiele z tych, które dawniej ceniłam niestety podupadło, ciągną na “Moja toaletka, edycja piąta, lato 2015”, “Recenzja produktu X i rozdanie ufundowane przez markę” oraz wydawaniu książek :P
Kiedyś też lubiłam Bloglovin’, ale ich aplikacja mobilna była straszna, więc przerzuciłam się na wspomniany Feedly. A co do kiedyś ulubionych blogów – masz rację, wiele z tych popularnych stało się komercyjnymi, a mnie to zupełnie nie przekonuje…
ja chyba się już uzależniłam od blogów, ale tylko takich poruszających kilka moich najulubieńszych tematów. Lubię różne punkty widzenia na dana rzecz. :)
Poznanie wielu spojrzeń na jeden temat to bardzo ważna sprawa.
Chyba każdy tak ma, że przychodzi przesyt. Też już nie czytam blogów. Zamiast bloglovin, mam po prostu polubione na fb i jak zainteresuje mnie dany post to czytam, jak nie, przechodzę dalej:)
O, też tak robię, że jak widzę coś ciekawego na FB, to klikam, ale też fejsbuk robi różne chocki klocki z aktualizacjami profili, więc zdarza mi się przegapić całkiem fajne wpisy…
Wiem, dlatego robię tak, że jak już trafię na fajny wpis to przeglądam w tył kilka postów, po tytułach lecę i jak coś mnie zainteresuje to czytam. Ale też ograniczyłam liczbę polubionych stron na fb do tych naprawdę ulubionych, więc rzadko zdarza mi się coś przegapić, bo czytam przynajmniej jeden post w tygodniu na każdym z tych blogów:)
uwielbiam Cię czytać ;)
również nie czytuje blogów – mam kilka ulubionych – w tym Twój – a i tak zaglądam bardzo rzadko :)
i podobnie jeśli potrzebuję info na dany temat – szukam wtedy konkretnie w sieci lub w książkach
a te czytam na potęgę – aż żal mi że mam tak mało czasu, bo z książkami notorycznie mam tak, że chciałabym więcej i więcej… tylko czasu brak ;)
Ojej, dzięki za miłe słowa! Cieszę się, że mój blog znalazł się w gronie Twoich ulubionych, staram się jak mogę ;) Faktem jest, że na czytanie już nie mam tyle czasu, co kiedyś, ale zawsze coś.
Ja czytam, ale nie mam ani jednego którego czytałabym od dechy do dechy. Korzystam z bloglovin ale i tak przeglądam tylko te posty, które przykują moją uwagę – tak jak ten;)
Ha! Udało mi się przykuć Twoją uwagę, to już coś :)
Tobie nie będzie ciężko, bo tematy które poruszasz są mi bliskie;) Nawet bardziej od tych wszystkich kosmetycznych od czego sama zaczynałam pisać bloga.
Cieszę się, że znajdujesz tu coś dla siebie.
Ja powoli zaczynam czuć to samo… Moja aktywność na blogach ogranicza się sporadycznych komentarzy co jakiś dluższy czas. Pisanie mojego własnego też jakoś mnie przerosło. Chyba za dużo chciałam, a moze macierzyństwo i nowy dom mnie tak pochlonęły.
Każdy z czasem kieruje się ku własnym priorytetom i dobrze, że stawiasz na dzidziusia i budowanie nowego gniazdka, a nie czytanie blogów ;) Ale dziękuję, że weszłaś tutaj i znalazłaś czas na komentarz.
Może troszkę się wypaliłam? A może chciałam zbyt wiele od tego bloga?
Czasami też nie mam czasu/sił/pomysłów na pisanie, ale myśl o czytelnikach, których znam, kojarzę i wiem, że rzeczywiście czytają, daje mi siłę, inspirację i natchnienie. Trzymam kciuki, by i Twoja wena wróciła.
Staram sie wszystko razem pogodzić i czytam gdy mam czas :)
Miło mi więc, że znalazłaś czas na mojego bloga :)
Też ostatnio złapałam się na tym, że czytam bardzo wybiórczo. Nie da się przeczytać wszystkiego, a prawda jest taka, że przeskakiwanie od bloga do bloga potrafi wessać cały dzień.
O tak, czasami można nieźle wsiąknąć…
Przez ostatni miesiąc nieczytania blogów uzbierało sie u mnie ponad 300 wpisów…. I w końcu dzisiaj, dzięki Tobie- usunęłam prawie 50 blogów, które juz nic mi nie daja. A rano, wybierając coś do czytania przy porannej kawie, z przyjemnością będę zaglądać na mojego bloglovina :) Az chce sie powiedziec uffff :)
Podziękuj sobie, bo to była Twoja decyzja (a moja niewielka inspiracja). Duża ilość postów do przeczytania zawsze mnie odstraszała, więc wiem, co poczułaś . Teraz na pewno będziesz miała więcej przyjemności z czytania wartościowych blogów.
To ciekawe, bo w ostatnim tygodniu przeszłam podobną, lekką metamorfozę. Zaczęłam więcej działać niż szperać po internecie. Szyję na maszynie! Co mnie pochłania bez reszty :) I organizuję moją lokalną społeczność, by żyło nam się trochę lepiej. Okrywam, co mi się w życiu tak naprawdę podoba. To całkiem miłe uczucie :)
No właśnie widziałam na Insta, że działasz na maszynie. Super sprawa! Sama bym chciała umieć tworzyć takie cuda… Świetnie, że działasz lokalnie, takie inicjatywy to skarb.
A ja bym chciała czytać, a nie mam czasu ;) Nie czytałam nigdy przesadnie dużo, ale teraz czuję, że trochę tęsknię za byciem na bieżąco.
Kochana, już niedługo złapiesz oddech, życzę, by jak najszybciej! Przesyłam serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i dzieciaczków.
Dzięki Kasiu :)
Zazdroszczę, też chciałabym nabyć umiejętność bycia offline. Blogowy światek jest dla mnie tak atrakcyjny poprzez swoją różnorodność i dawanie mi szans do rozwoju, że dodaje do aplikacji kolejne strony w efekcie po ostatnim tygodniu bez zasięgu odczuwałam duże wyrzuty sumienia i zaniedbania obowiązku bycia na bieżąco z najnowszymi notkami moich ulubieńców, których nota bene było około 80 ! Lubie czytać blogi, uważam że bardzo dużo się dzięki nim nauczyłam ale wolałam czasy kiedy była to dla mnie czyta przyjemność a nie przyjemny obowiązek :) Cóż..szukam dalej złotego środka
Złoty środek to lekarstwo na wszystko ;) Czasami też miałam wyrzuty sumienia, że byłam do tyłu z notkami na znajomych blogach, zupełnie niepotrzebnie. Czytać od czasu do czasu jest ok, ale też nie warto popadać w skrajności i cierpieć z powodu nie nadążania z czytaniem. Trzymam kciuki za Twoją blogową optymalizację ;)